Warto przeczytać

Chrystus jest drogą do światła, prawdy i życia
Pan powiedział krótko: „Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemnościach, lecz będzie miał światło życia”. W słowach tych kryje się równocześnie nakaz i obietnica. Wykonajmy to, co nam nakazał, żebyśmy nie pragnęli z bezwstydnym czołem tego, co obiecał, i żeby nam nie powiedział na swoim sądzie: „Czy zrobiłeś to, co nakazałem, by domagać się tego, co przyobiecałem?” Cóż takiego nakazałeś, Panie Boże nasz? Powie ci: „Abyś szedł za Mną”. Prosiłeś o radę dla życia. Jakiego życia, jeśli nie tego, o którym powiedziano: „W Tobie jest źródło życia”.
A więc róbmy, co trzeba, i idźmy za Panem. Rozerwijmy kajdany, które nam nie pozwalają kroczyć za Nim. Ale któż jest zdolny rozwiązać takie więzy, jeśli nam nie pomoże Ten, do którego powiedziano: „Ty rozerwałeś moje kajdany”, o którym inny psalm mówi: „Pan rozwiązuje spętanych, Pan podnosi upadłych”.
Za czymże idą ci, którzy są już wolni i podźwignięci, jeśli nie za Światłem, od którego słyszą słowa: „Ja jestem światłem świata; kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciemnościach”, „ponieważ Pan oświeca ślepych”. Pozwólmy się tylko oświecić, bracia, mając wiarę jako lekarstwo na ból oczu. Najpierw bowiem była Jego ślina zmieszana z ziemią, czym pomazany został ślepy od urodzenia. Myśmy się również narodzili z Adama ślepi, i dlatego potrzebujemy, aby Chrystus nas oświecił. Zmieszał ślinę z ziemią: „Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas”. Zmieszał ślinę z ziemią; dlatego oznajmiono: „Prawda wyszła z ziemi”. On zaś sam powiedział: „Ja jestem drogą, prawdą i życiem”. Prawdą będziemy się wiecznie nasycać, gdy zobaczymy Ją twarzą w twarz, ponieważ i to mamy obiecane. Któż bowiem odważyłby się spodziewać tego, czego Bóg nie byłby łaskaw obiecać lub dać?
Będziemy oglądać twarzą w twarz. Apostoł mówi: „Teraz poznaję po części, jakby w zwierciadle, niejasno, wtedy zaś poznam twarzą w twarz”. A Jan Apostoł pisze w swoim Liście: „Umiłowani, obecnie jesteśmy dziećmi Bożymi, ale jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy. Wiemy, że gdy się objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jakim jest”. Wielka to jest obietnica!
Jeżeli kochasz, idź! Kocham, mówisz, ale dokąd mam iść? Jeśli Pan, twój Bóg, powiedziałby do ciebie: „Ja jestem prawdą i życiem”, to tęskniąc za prawdą i pożądając życia szukałbyś z pewnością drogi, którą byś mógł tam dojść, i mówiłbyś sobie: „Wielką rzeczą jest prawda, wielką rzeczą jest życie, gdyby tylko był sposób, aby mogła do nich dotrzeć moja dusza”.
Szukasz drogi? Posłuchaj Chrystusa, który ci najpierw mówi: „Ja jestem drogą”. Zanim oznajmił ci dokąd, przedtem zapowiedział, którędy masz iść. „Ja jestem, rzekł, drogą”. Drogą dokąd? „I prawdą, i życiem”. Najpierw powiedział, którędy masz iść, a potem oznajmił dokąd. „Ja jestem drogą, Ja jestem prawdą, Ja jestem życiem”. Pozostając u Ojca jest Chrystus prawdą i życiem; oblekając się w ciało, stał się drogą.
Nie powiedziano ci: „Pracuj i szukaj drogi, abyś doszedł do prawdy i życia”. Nie to ci powiedziano. Wstań, leniwcze, droga sama do ciebie przyszła i śpiącego obudziła cię ze snu, oby cię rzeczywiście obudziła! Wstań i chodź!
Może usiłujesz naprawdę chodzić, ale nie możesz, bo cię bolą nogi? Skąd ten ból w nogach? Czy gnane chciwością biegły może po wyboistej drodze? Lecz Słowo Boże uzdrawiało przecież i kulawych! Oto, powiadasz, nogi mam zdrowe, ale samej drogi nie widzę. On oświecił także ślepych!
Brewiarz kapłański
Z komentarza św. Augustyna, biskupa, do Ewangelii św. Jana
(Traktat 34, 8-9)

Ty wiesz…

Pewnego dnia przyszedłeś do mnie. Jak co dzień zapukałeś do mych drzwi. Jednak ten poranek był wyjątkowy. Miałam tyle siły i odwagi, aby zaprosić Cię do środka. Mówiłeś o Miłości. Opowiedziałeś wszystko co przeżywałeś przez te wszystkie lata, w których nie chciałam Ci otworzyć. Większość osób już po pierwszym razie dałoby sobie spokój, ale nie Ty.

Ty codziennie przychodziłeś, pukałeś, czekałeś… jak bardzo musiałeś być zraniony, gdy po raz kolejny nie chciałam się z Tobą spotkać. Ile cierpień, gdy odwracałam się od Ciebie. Tyle dni, w których o Tobie nie myślałam. Aż w końcu zdarzył się cud. Moje ręce, choć z lękiem, chwyciły za klamkę. Nie byłeś zdenerwowany długim czekaniem. Powiedziałeś tylko: „Witaj” i objąłeś moje ramię. Żadnych żalów, żadnych słów goryczy. Ty tylko ucieszyłeś się ze spotkania ze mną. Przez tę jedną krotką chwilę zdążyłeś mnie obudzić. Obudzić z bardzo długiego snu, w którym trwałam przez lata. Uzdrowiłeś mnie. Od tamtej chwili nie chciałam już nigdy się z Tobą rozstawać. Ani na sekundę…

Ostatnio nasze spotkania są rzadsze. Dlaczego, co się stało ze mną? Że Ty czekasz na zaproszenie to wiem. Tylko czemu nie potrafię cieszyć się z naszych rozmów jak kiedyś. Co się zmieniło? Ja się zmieniłam… chciałabym jak dawniej przytulić się, być blisko Ciebie. Chciałabym poczuć znów tę moc, że razem możemy wszystko. Dla Ciebie budzę się każdego poranka. Dla Ciebie żyję. Ty wiesz…

(imię) anonimowe świadectwo

„Jezu, Prawdo Wiekuista, Żywocie nasz, błagam i żebrzę miłosierdzia Twego dla biednych grzeszników. Najsłodsze Serce Pana mojego, pełne litości i miłosierdzia niezgłębionego, błagam Cię za biednymi grzesznikami. O serce Najświętsze, Źródło Miłosierdzia, z którego tryskają promienie łask niepojętych na cały rodzaj ludzki, błagam Cię o światło dla biednych grzeszników. O Jezu, pomnij na gorzką Mękę Swoją i nie dozwól, aby ginęły dusze odkupione tak drogocenną Krwią Twoją Najświętszą […] O Jezu mój, pragnę przyprowadzać wszystkich grzeszników do stóp Twoich, aby wysławiali przez nieskończone wieki Miłosierdzie Twoje”

(Z Dzienniczka św. Faustyny: Dz. 72).

„Życie ludzkie ma charakter święty i nienaruszalny, stąd zadaniem każdego człowieka zwłaszcza chrześcijanina, jest obrona życia, wszelkiego życia, w sposób szczególny tego nienarodzonego w łonie matki. Wszelkie ataki godzące w to życie winny się spotkać ze sprzeciwem, jasnym i zdecydowanym sprzeciwem ze strony wszystkich ludzi, zwłaszcza ze strony ludzi wierzących, którzy są synami i córkami Kościoła”

Św. Jan Paweł II

18 kwietnia 1996 r. w Rzymie do Rodziny Radia Maryja

Niektóre wypowiedzi Sługi Bożego Kardynała Stefana Wyszyńskiego

„Tyle wart jest nasz rok, ile zdołaliśmy przezwyciężyć w sobie niechęci, ile zdołaliśmy przełamać ludzkiej złości i gniewu.

Tyle wart jest nasz rok, ile ludziom zdołaliśmy zaoszczędzić smutku, cierpień, przeciwności.

Tyle wart jest nasz rok, ile zdołaliśmy okazać ludziom serca, bliskości, współczucia, dobroci i pociechy.

Tyle wart jest nasz rok, ile zdołaliśmy zapłacić dobrem za wyrządzone nam zło”.

 

„Każda rzecz wielka musi kosztować i musi byś trudna. Tylko rzeczy małe i liche są łatwe!”

„Każda prawdziwa miłość musi mieć swój Wielki Piątek. To nie krzyż się chwieje, to świat się chwieje i toczy – Krzyż stoi!”

„Nie wystarczy mieć serce, trzeba mieć ład serca.”

„Nie Kościół ma się przystosować do świata, tylko świat ma się przystosować do Ewangelii. Ciężko jest być wiernym Bożym przykazaniom, ale zachowanie Bożych przykazań daje radość, a pogwałcenie ich mnoży krzyże i mękę.”

Wiara to krzyż i nie ma co narzekać ani biadolić. Każdy ma swoją Golgotę. A Krzyż stoi! i nie musi to się wszystkim podobać, po prostu tak jest.

„Wszystkie cnoty są niczym jeżeli nie ma miłości, a jeżeli jest miłość wszystkie inne mieszczą się w niej.”

„Bóg jest bliżej nas niż o tym myślimy. Szukamy Go zazwyczaj za daleko.”

„Chodzić będę po ziemi z sercem miłującym; może to być męczeństwem, ale lepsze jest męczeństwo z miłości niż męka nienawiści.”

„Skończmy z krytyką bliźnich! Oceniajmy w prawdzie samych siebie.”

„Chrońmy się od pogardy dla kogokolwiek, nawet dla najgorszego człowieka, bo to jest jeszcze człowiek, aż …..człowiek!”

„Obyśmy w poszukiwaniu sprawiedliwości nie spodleli! A można spodleć przez dochodzenie swego za wszelką cenę.”

„Nie trzeba ciągle innych ganić, karcić, wytykać. Należy zawsze odwoływać się do Bożych wartości, które są w każdym człowieku, chociażby ten człowiek był najbardziej sponiewierany i zniszczony.”

„Warto służyć każdemu człowiekowi i dla każdego warto się poświęcić. Jeżeli cokolwiek warto na świecie czynić, to tylko jedno – miłować.”

„Umiemy wyliczyć winy innych ludzi wobec nas, ale naszych win wobec innych na ogół nie widzimy.”

„Im świat będzie dalej od Boga, tym bardziej będzie Boga spragniony. Im więcej będzie nasycony dobrobytem, tym bardziej będzie głodny Boga.”

„Człowiek współczesny, chociażby niewiele wiedział o Ewangelii i nigdy jej nie czytał, pragnie ideałów, które stawiał Chrystus.”

„Przykazanie miłości bliźniego musimy odnieść do wszystkich. Mniejsza z tym, czy wierzą czy nie wierzą, czy nas kochają czy nie. Wszyscy mają prawo do naszej miłości.”

„Nie ma się co dziwić, gorszyć i niepokoić tym, że Kościół jest stale krzyżowany; jak Chrystus zwyciężył na krzyżu, tak i Kościół zwycięża na krzyżu i przez krzyż.”

„Tak często słyszymy: niech Kościół nie wtrąca się do spraw politycznych. My się nie wtrącamy do spraw politycznych we właściwym tego słowa znaczeniu, ale powiedzcie mi, co dzisiaj na świecie jest sprawą polityczną, a co nią nie jest? To wszystko są sprawy ludzkie, a Kościół posłany jest, aby chrzcić i nauczać narody, mówiąc im, co zwycięża świat, co może ulżyć w jego niedolach, mękach, bólach i trwogach.”

Miłosierdzie Pańskie wyśpiewywać na wiekiBędę przed wszystkim ludem,
Bo ono jest największym przymiotem Boga,
A dla nas nieustannym cudem.

Wytryskujesz z Troistości Bożej,
Lecz z jednego miłosnego łona;
Miłosierdzie Pańskie okaże się w duszy
W całej pełni, gdy spadnie zasłona.

Z źródła miłosierdzia Twego, o Panie,
Płynie wszelkie szczęście i życie;
A więc wszystkie stworzenia i twory
Wyśpiewujcie pieśń miłosierdzia w zachwycie.

Wnętrzności miłosierdzia Bożego otwarte dla nas,
Przez żywot Jezusa na krzyżu rozpięty;
Nie powinieneś wątpić ani rozpaczać, grzeszniku,
Ale ufać miłosierdziu, bo i ty możesz zostać święty.

Dwa zdroje wytrysły w kształcie promieni
Z Serca Jezusowego,
Nie dla aniołów ani Cherubinów, Serafinów,
Ale dla zbawienia człowieka grzesznego.

O wolo Boża, bądź moją miłością.

(Dzienniczek, św. Faustyna Kowalska)

Dzisiaj narodził nam się Zbawiciel, radujmy się, umiłowani! Nie miejsce na smutek, kiedy rodzi się życie; pierzchnął lęk przed zagładą śmierci, nastaje radość z obietnicy niekończącego się życia.

Nikogo ona nie omija, wszyscy mają ten sam powód do tego wesela, bo nasz Pan niweczy grzech i śmierć, a chociaż nikogo nie znajduje wolnego od winy, to przecież wszystkich przychodzi wyzwolić. Niech się weseli święty, bo bliski jest palmy zwycięstwa; niech się raduje grzeszny, bo dane mu jest przebaczenie; niech powróci do życia poganin, bo do niego jest powołany.

Oto nadeszła pełnia czasu, przewidziana w niezgłębionych wyrokach Bożych, i Syn Boga przyjmuje na siebie naturę ludzką, by ją pojednać z jej Stwórcą i przez nią zwyciężyć szatana, jej zwycięzcę i sprawcę śmierci.

Pan się rodzi, „Chwała na wysokości Bogu” śpiewają radośnie aniołowie i głoszą „pokój ludziom, których umiłował”. Widzą już bowiem niebiańską Jerozolimę powstającą ze wszystkich narodów. Jakże wielką radość powinno dawać nam, ludziom, owo niewysłowione dzieło miłości Bożej, skoro ogarnia ona nawet aniołów.

Umiłowani! Dzięki składajmy Bogu Ojcu przez Jego Syna, w Duchu Świętym, albowiem umiłował nas i  w swym bezgranicznym miłosierdziu ulitował się nad n mi:  „Nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia”, abyśmy się w Nim siali nowym, odrodzonym stworzeniem.

Porzućmy więc to, czym byliśmy, i nasze dawne uczynki, a skoro przez Wcielenie Syna Bożego zostaliśmy w Nim usynowieni, wyrzeknijmy się wszystkiego, co jest tylko ciałem.

Poznaj swoją godność, chrześcijaninie! Stałeś się uczestnikiem Boskiej natury, porzuć więc wyrodne obyczaje dawnego upodlenia i już do nich nie powracaj. Pomnij, jakiej to Głowy i jakiego Ciała jesteś członkiem. Pamiętaj, że zostałeś wydarty mocom ciemności i przeniesiony do światła i królestwa Bożego.

Przez chrzest stałeś się przybytkiem Ducha Świętego, nie wypędzaj Go więc z twego serca przez niegodne życie, nie oddawaj się ponownie w niewolę szatana, bo twoją ceną jest Krew Chrystusa.

(z kazania św. Leona Wielkiego, papieża)

„Przebudź się, człowiecze: dla ciebie Bóg stał się człowiekiem! Dla ciebie, powtarzam, Bóg stał się człowiekiem. Umarłbyś na wieki, gdyby On nie narodził się w czasie. Przenigdy nie byłbyś wyzwolony z ciała grzechu, gdyby On nie przyjął ciała, podobnego do ciała grzechu. Byłbyś skazany na niemiłosierną wieczność, gdyby Bóg nie okazał ci wiecznego miłosierdzia. Nie byłbyś przywrócony życiu, gdyby On nie poddał się dobrowolnie prawu śmierci. Bez Jego pomocy byłbyś zgubiony, zginąłbyś, gdyby nie przyszedł. Świętujmy więc z radością nadejście naszego zbawienia i odkupienia. Świętujmy ten dzień uroczysty…

(św. Augustyn)

Zbawienne jest przykazanie naszego Pana i Mistrza: „Kto wytrwa do końca, ten będzie zbawiony”, a także: „Jeżeli będziecie trwać w mojej nauce, będziecie prawdziwie moimi uczniami i poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli”.
Bracia umiłowani! Została nam dana nadzieja prawdy i wolności. Trzeba nam więc trwać w cierpliwości, by wiara i nadzieja mogły przynieść owoc.
Bo nie szukamy przecież chwały tego świata, ale dążymy do przyszłej, stosownie do pouczenia danego nam przez Pawła Apostoła: „W nadziei już jesteśmy zbawieni. Nadzieja zaś, której spełnienie już się ogląda, nie jest nadzieją, bo jak można się jeszcze spodziewać tego, co się już ogląda? Jeżeli jednak, nie oglądając, spodziewamy się czegoś, to z wytrwałością tego oczekujemy”. Tak więc trzeba nam trwać w cierpliwości i czekać, abyśmy się stali tym, czym jesteśmy, a także otrzymali od Boga to, czego wyczekujemy i w co wierzymy.
Ten sam Apostoł zachęca do cierpliwości sprawiedliwych, którzy wytrwale gromadzą u Boga skarby swoich zasług, by tam dla nich owocowały, i tak mówi: „A zatem, dopóki mamy czas, czyńmy wszystkim dobrze, a zwłaszcza naszym braciom w wierze. W czynieniu dobrze nie ustawajmy, bo gdy pora nadejdzie, będziemy zbierać plony”.
Przestrzega nas Apostoł, by nam nie zabrakło cierpliwości, bo wtedy można zaniechać czynienia dobrze, pokusa może zwyciężyć i odwieść nas z drogi do chwały i sławy, a wtedy przepadną zebrane zasługi, jeśli się zaniedbamy w tym, co dobrze zaczęliśmy.
Wreszcie, gdy Paweł mówi o miłości, łączy z nią wytrwałość i cierpliwość, i tak się wyraża: „Miłość jest cierpliwa i łaskawa. Miłość nie zazdrości, nie unosi się pychą ani gniewem, nie pamięta złego. Wszystko miłuje, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma”. Tymi słowami Apostoł dowodzi, że miłość wytrwa pomimo wszystko, bo potrafi wszystko przetrzymać.
A na jeszcze innym miejscu czytamy: „Znosząc siebie nawzajem w miłości, usiłujcie zachować jedność ducha dzięki więzi, jaką jest pokój”. Oto dowód, że nie może być jedności ani pokoju tam, gdzie się nie podtrzymuje wzajemnego zrozumienia i poszanowania i nie dokłada niestrudzenie starań o utrzymanie zgody.
Z dzieła św. Cypriana, biskupa i męczennika, O pożytku cierpliwości

Przyszedł sam Pan, nauczyciel miłości i miłości pełen, wypełnić na ziemi swoje słowo i pouczył nas, że w podwójnym przykazaniu miłości jest zawarta cała nauka Prawa i Proroków.

Bracia! Rozważmy wspólnie, na czym ono polega. Powinno wam być tak znane, by nigdy nie było wymazane z waszych serc i by tkwiło w waszej świadomości nie tylko wtedy, gdy wam o nim przypominamy. A więc pamiętajcie stale o tym, że macie miłować Boga i bliźniego: „Boga całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem, a bliźniego jak siebie samego”.

O tym trzeba pamiętać, to rozważać, tego się trzymać, to czynić i wypełniać. Miłość Boga jest pierwsza w dziedzinie przykazania, a miłość bliźniego pierwsza w porządku wykonania. Ten, który ci wskazał owo podwójne przykazanie miłości, nie polecił ci najpierw miłować bliźniego, a następnie Boga, lecz najpierw Boga, a potem bliźniego.

Ty jednak nie oglądasz jeszcze Boga, ale miłując bliźniego, stajesz się godnym ujrzenia Boga. Gdy miłujesz bliźniego, twoje spojrzenie staje się czyste, aby mogło ujrzeć Boga. Wyraża to jasno święty Jan w słowach: „Kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi”.

Oto zostało ci powiedziane: Miłuj Boga. A jeśli mi powiesz: Pokaż mi Tego, którego mam miłować, cóż ci odpowiem, jeśli nie to, co powiedział Jan: „Boga nikt nigdy nie widział”. Abyś zaś nie sądził, że wobec tego nie możesz w ogóle oglądać Boga, posłuchaj słów Apostoła: „Bóg jest miłością; kto trwa w miłości, trwa w Bogu”. A więc miłuj bliźniego i rozpoznaj w sobie źródło tej miłości, a w nim dojrzysz Boga w takiej mierze, w jakiej to jest możliwe.

Zacznij więc miłować bliźniego: „Podziel się swoim chlebem z głodnym, wprowadź w dom biednych tułaczy, nagiego, którego ujrzysz, przyodziej i nie odwracaj się od współziomków”. A co ci przyniesie takie postępowanie? „Wtedy twoje światło wzejdzie jak zorza”. Oto twoim światłem jest Bóg. Jest On jak zorza, bo wzejdzie dla ciebie po ciemnej nocy czasu tej ziemi; to światło nie wschodzi ani nie zachodzi, ponieważ trwa zawsze.

Miłując bliźniego i troszcząc się o niego, przemierzasz drogę. Jaką drogę? Drogę wiodącą do Boga, którego mamy miłować całym sercem, całą duszą i całym umysłem. Nie doszliśmy jeszcze do Boga, ale mamy z sobą naszego bliźniego. Umiej więc znosić tego, który ci towarzyszy w drodze, abyś doszedł do Tego, z którym pragniesz pozostać.

(z brzewiarza kapłańskiego: komentarz św. Augustyna do Ewangelii św. Jana)

Kazanie św. Augustyna, biskupa

(Kazanie 19, 2-3)

Ofiarą dla Boga jest duch skruszony

Powiada Dawid: „Uznaję nieprawość moją”. Jeśli ja uznaję, Ty zapomnij. Nie sądźmy, iż jesteśmy doskonałymi i bez grzechu. Aby życie zasługiwało na pochwałę, prośmy o przebaczenie win. Ludzie zaś, którym brak nadziei, im mniej zwracają uwagę na własne grzechy, tym skwapliwiej wyszukują je u innych. A szukają nie po to, aby zło naprawić, ale by je potępiać.

Ponieważ dla siebie nie znajdują usprawiedliwienia, gotowi są oskarżać drugich. Bynajmniej nie taki przykład modlitwy i zadośćuczynienia zaleca nam psalmista w słowach: „Uznaję bowiem nieprawość moją, a grzech mój jest zawsze przede mną”. Nie dociekał grzechów cudzych. Badał swoje sumienie, nie schlebiał, ale dogłębnie zastanawiał się nad sobą. Nie pobłażał sobie, dlatego miał podstawę, by prosić o wybaczenie.

Pragniesz pojednać się z Bogiem? Postępuj tak, aby Bóg pojednał się z tobą. Zobacz, co czytamy w tym samym psalmie: „Gdybyś zapragnął ofiar, złożyłbym je na pewno, całopalenia nie podobają się Tobie”. A więc nie złożysz ofiary? Niczego nie zaofiarujesz? Nic nie przedstawisz, aby przejednać Boga? Jak to powiedziałeś?: „Gdybyś zapragnął ofiar, złożyłbym je na pewno, całopalenia nie podobają się Tobie”.

Słuchaj oto w dalszym ciągu i mów: „Ofiarą dla Boga jest duch skruszony; pokornym i skruszonym sercem Bóg nie pogardzi”. Odrzuciwszy składane przedtem ofiary, znalazłeś to, co złożysz teraz. Niegdyś składałeś na ofiarę zwierzęta z trzód. „Gdybyś zapragnął ofiar, złożyłbym je na pewno”. A więc tych już nie pragniesz, a jednak pragniesz ofiary.

„Całopalenia – powiada – nie podobają się Tobie”. Jeśli nie podobają się, to czy już nie będzie ofiar składanych Tobie? Bynajmniej. „Ofiarą dla Boga duch skruszony; pokornym i skruszonym sercem Bóg nie pogardzi”.

Nie brak ci tego, co mógłbyś złożyć w ofierze. Nie potrzebujesz rozglądać się wśród swoich trzód ani przygotowywać okrętów i docierać do najodleglejszych krain dla sprowadzenia stamtąd wonności. Staraj się w sercu swoim znaleźć to, co jest miłe Bogu. Trzeba je skruszyć. Czemu obawiasz się, iż skruszone przestanie istnieć? Czytasz przecież: „Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste”. Aby mogło powstać serce czyste, należy skruszyć nieczyste.

Kiedy grzeszymy, nie podobajmy się sobie samym, ponieważ Bogu nie podobają się grzechy. A skoro nie jesteśmy bez grzechu, przynajmniej w tym bądźmy podobni do Boga, iż nie będzie nam się podobało to, co się i Jemu nie podoba. W pewien sposób zjednoczysz się więc z wolą Bożą, ponieważ nie będzie podobało ci się w tobie to, do czego i Bóg, który cię stworzył, odczuwa odrazę.

21 styczeń, Wspomnienie św. Agnieszki Dziewicy i Męczennicy.

Oto dzisiaj pamiątka narodzin dla nieba dziewicy, naśladujmy jej czystość. Oto dzień narodzin męczennicy, składajmy ofiary. Dzisiaj wspomnienie świętej Agnieszki. Według tradycji poniosła śmierć w dwunastym roku życia. Jakże haniebne jest okrucieństwo, które nie oszczędza tak młodego wieku. Ale też jakże wielka moc wiary, która nawet w tak młodym dziewczęciu znajduje świadectwo.

Czyż w tak małym ciele mogło być w ogóle miejsce na ranę? Nie było miejsca na uderzenie żelazem, ale było na przezwyciężenie żelaza. Tymczasem dziewczęta w jej wieku lękają się nawet surowej twarzy rodziców, a ukłute igłą płaczą jakby z powodu dotkliwej rany.

Oto stoi bez lęku pośród krwawych katów. Nieporuszona na dźwięk okrutnych kajdan. Całe swe ciało podaje pod cios srogiego oprawcy. Nie wie jeszcze, co znaczy śmierć, ale już jest na nią gotowa. Zawleczona przemocą do ołtarza, pośrodku palących ogni wyciąga ręce ku Chrystusowi i wśród świętokradczych płomieni kreśli znak Chrystusa Zwycięzcy. Wkłada swą szyję i ręce w żelazne kajdany, ale żadne z nich nie mogą zacisnąć tak drobnych członków.

Czyżby nowy jakiś rodzaj męczeństwa? Jeszcze niezdolna do przyjęcia tortur, ale już dojrzała do zwycięstwa. Pomimo tak młodego wieku stała się mistrzynią męstwa.

Nie tak chętnie podążałaby w dniu zaślubin ku oblubieńcowi, jak ochoczo i z radością szła na miejsce kaźni. Ozdobą jej głowy był Chrystus, nie zaś misternie upięte włosy; uwieńczona cnotami, a nie kwiatami.

Wszyscy płaczą, ale nie ona. Wielu dziwi się, że tak łatwo szafuje życiem, którego jeszcze nie zakosztowała. Oddaje je, jak gdyby doszła już do jego kresu. Zdumiewają się wszyscy, iż stała się świadkiem samego Boga, gdy z powodu wieku nie mogłaby nawet występować w sądzie. Sprawiła, iż uwierzono jej, gdy świadczyła o Bogu, choć nie dano by wiary, gdyby świadczyła o ludziach. Co bowiem wykracza poza naturę, pochodzi od Twórcy natury.

Ileż gróźb stosował oprawca, aby ją zastraszyć! Ileż pochlebstw, aby przekonać! Ileż obietnic wypowiadało wielu starających się o jej rękę! Ona zaś: „Byłoby niesprawiedliwością dla Oblubieńca oczekiwać kogoś innego. Moim wybranym jest Ten, który mnie pierwszy wybrał. Dlaczego zwlekasz, kacie? Niechaj umiera ciało miłowane oczyma ciała. Takiej miłości nie pragnę”. Wstała, pomodliła się, położyła głowę pod miecz.

I wtedy mógłbyś zobaczyć, jak zadrżał kat, zupełnie jak gdyby to on sam był skazany. Zatrzęsła się ręka prześladowcy, pobladło oblicze spoglądającego na cudze niebezpieczeństwo, podczas gdy dziewczę spokojnie patrzyło na swoje.

Oto więc w jednej ofierze widzicie podwójne świadectwo: czystości i wiary. Zachowała dziewictwo i dostąpiła męczeństwa.

Z traktatu o dziewicach św. Ambrożego, biskupa

(z brewiarza kapłańskiego)